środa, 24 października 2012

Decyzja

Nie chcę się rozpisywać, więc napiszę tylko, że muszę podjąć decyzję: Czy na czas nieokreślony zawiesić bloga, czy na jakiś czas zostawić go w spokoju. Od razu piszę, że oczywiście nie zamykam tego na dobre. Za duża strata by była. Odkąd  prowadzę ten szajs oceny z między innymi wypracowań gwałtownie mi się polepszyły. Ale do rzeczy. Nie trudno jest zauważyć, że po prostu robię strasznie duże przerwy w dodawaniu postów. Jest to wynikiem zwyczajnego braku czasu. 
Tu nauczyć się do klasówki, tu przygotować się na poprawę, opanować ogólne porządki, lekcje, zajęcie dodatkowe, goście, wspominania już nauka,ćwiczyć rysowanie żeby nie zapomnieć podstaw, wciąż na nowo odkładanie zamiaru wybrania się do biblioteki by oddać książki,ustalenie jakiegoś grafiku...Jest tego za dużo, i wierzcie mi, że wypisane sprawy nie są jedynymi. Wszystko utrudnia moje lenistwo, więc sami widzicie, że czasu szczególnego nie mam, a wieczorami odpocząć nie mogę, bo muszę biec na złamanie karku na różaniec, po powrocie do domu uporać się z pracami domowymi jak i tymi dodatkowymi. 
Jednak kiedy uda mi się cudem wejść na blog, liczby na liczniku wciąż się zwiększają mimo, że nic nie dodaje.
I to właśnie utrudnia decyzję. 
Muszę wybrać: Czy zawiesić blog na czas nieokreślony, czy pozostawić go na jakiś czas, żeby osoby które mają chęć mogły powrócić do starszych postów.
Kiedy mam wolny czas robię to, co zwykle: czytam. Owszem, próbuję biernie odwiedzać blogi, problem jednak stanowi to, że jeden z moich ulubionych blogów który biernie obserwowałam (against-nylon-socks.blogspot.com) został chyba zawieszony, w każdym razie nie mam szansy go odwiedzać.
Więc zostają mi takie strony jak DeviantArt, Tumblr itp. Po sprawdzeniu nowości okazuje się, że przywitają mnie nowe kartkówki i nauka.
I tak w kółko.
Tak więc decyzję zostawiam wam, czy zostawić Eesencję-Mnie otwartą, czy też nie.

A jednak się rozpisałam...

piątek, 5 października 2012

Tak naprawdę, to nie wiem, co tu napisać. Odzywam się tylko dlatego, że tak, jak to się mówi, wypada. 
Za każdym razem, gdy siadałam by czymś się podzielić, miałam pustkę w głowie.
W każdym razie dla tych, którzy nie mają okien: Nadeszła jesień. Zatem jest też jesienna depresja, siedzenie z kubkiem herbaty i zastanawianiem się, dlaczego wszystko jest szczerze do dupy. Później zdajemy sobie sprawę, że zachowujemy się jak zdechłe zombie. Chcemy to naprawić, siadamy wyprostowani, ale to i tak nie podoba.
Ależ ja lubię jesień.
Nie, to nie sarkazm. Naprawdę lubię tę porę roku. Deszcz, chmury, i ten cały nastrój. Szkoda, że trzeba to wszyscy oglądać za okna klasy, gdy nauczyciel pieprzy coś o przyszłości, trenach, jakaś osoba rzuca sucharami sądząc, że jest śmieszna. Myślałam, że to niemożliwe, ale poniedziałki są jeszcze gorsze. Oprócz tego, że to jeden z dni w których jest najwięcej lekcji, mam dodatkowe zajęcia z Francuskiego. Nie byłoby w tym nic złego prócz tego, że gdy idziesz do domu, sprzątaczka drze się na ciebie, że trzeba wychodzić o normalnej porze.
Gdyby mi się chciało, napisałabym, że wróciłam do rysowania. Gdyby mi się chciało, napisałabym, że przez kilka miesięcy stałam w miejscu z ołówkami, pomysłami i wszystkim. Gdyby mi się chciało napisałabym, że wzięłam się za siebie.
Sęk w tym, że mi się nie chce.
Mam pytanie do tych, którzy rysują dłuższy czas/rysowali:
Które ołówki najbardziej się wykorzystuje?
Mam pojęcie, jakie kupić, ale sens w tym, ze jak ostatnio kupiłam, to z paru po kilku dniach zostały takie końcówki, że nic nie dało się nimi zrobić.